Ja napisze jego jedną znaczącą wadę - w chwili gdy myślisz, ze czeka cię zakończenie, film wcale sie nie kończy. Potem znów myślisz "oho, to bedzie dobre zakonczenie!" - ale to jeszcze nie teraz. I tak po raz kolejny i kolejny..
3/4 to prawdziwa 'bullet balletowa' bomba doprawiona wieloma swietnymi elementami, jak chocby walka o honor i dane słowo w świecie w którym to już nic nie znaczy czy gra pozorów przed nieświadomą niczego dziewczyną (motyw znany z Kill Bill vol.1). Jednak pozostała 1/4 filmu to niepotrzebnie dlużący się patos, co chwile zwalniające tempo oraz wymiana spojrzeń i przyjacielskich wyznań pomiedzy ludzmi ktorzy jeszcze przed chwilą byli wrogami. Ten ostatni element mozna bylo wyraznie ukrócić i to nawet na korzysc całości. W tym samym roku Ridley Scott nakrecil "Czarny Deszcz", w ktorym głowny bohater także traci przyjaciela i też zyskuje następnego (który wcale się na to nie pisał) a mimo to obyło się bez ciągłe powtarzania słowa "przyjaciel".
Pomimo tego kulejącego zakończenia film uznać muszę za bardzo dobry, a postać odgrywaną przez Chow Yun Fata niezapomnianą.
Właśnie. Mam podobne odczucia, ten patos wali po oczach, a nadużywanie słowa przyjaciel w ich sytuacji - cokolwiek.
W ogólnym rozrachunku dla mnie film niezły.
O sory, założyłem nowy temat, nie sądziłem, że ktoś inny w natłoku akcji też zaczął liczyć powtarzanie słowa "przyjaciel" ;) Tak to bywa jak ktoś nie potrafi konstruować bohaterów.
pozdrawiam
A mnie to po prostu zabiło i nie mogłem już powiedzieć nic dobrego, czasem tak się zdarza.
Naprawdę trudno było mi ocenić ten film sprawiedliwie. Miałem uczucie, że to co widzę na ekranie jest bardzo zużyte. Tą melodramatyczność i patos mogę jedynie tolerować, bo po prostu ten film robiony był według wartości wschodnich, które nie robią zbyt wielkiego wrażenia(już zbyt wiele rzeczy widziałem na ekranie). Sceny akcji, no dobra ... W tamtych czasach powiedział bym WOW, co za nowatorskość, ale teraz nie jestem w stanie być nimi oczarowany. Szanuję to co Woo wprowadził do kina akcji i jaki wpływ miał m.in na Tarantino, ale po prostu nie wpadam w ten wir oczarowania okazywany przez wielu.
Po Better Tomorrow i The Killer wierzę, że Woo zaskoczy mnie czymś nietkniętym przez czas.